poniedziałek, 27 października 2014

9.

                             - Koniec przerwy - informuje ojciec. To oznacza, że muszę wstać i wyjść na dalsze zwiedzanie.
                             Głowa piekielnie mnie rozbolała, ale wolałam nie upominać się o żadne leki. Perspektywa udania się gdzieś samodzielnie przeraża za każdym razem. W salonie dołączam do Seana. Zadziwiającą staje się jego postawa. Wyprostowany, ręce w kieszeniach i nonszalancki uśmiech.
- Brałeś coś?
Tutaj piorunuje mnie wzrokiem.
- Dlaczego wszyscy tak myślą?
- Bo tak wyglądasz.
                               Sama jeszcze w pokoju związałam włosy w wysoką kitkę i przebrałam się w wygodną bluzę z kapturem.
- Teraz czeka nas najważniejszy punkt - mówi jeden z naukowców i rusza do windy.
                               Zjeżdżamy na ósme piętro. Mocno oświetlony korytarz prowadzi nas do stalowych drzwi. Obok znajduje się identyfikator. Mężczyzna zbliża twarz do ekranu, pozwalając maszynie ją przeskanować. PIB i wokół drzwi rozbłyskuje zielona otoczka. Z pomieszczenia wypływa fala przyjemnego zimna, która łaskocze moje policzki. Jednak potem następuję ciemność, a naukowiec wkracza do środka. Przyciskając jakiś przycisk sprowadza światłość.
- Śmiało, wchodźcie.
                             Tak też czynię, stąpając po śladach ojca. Pokój - bądź lodówka, kto co woli - jest już mniej oświetlony. Kilka lamp halogenowych nade mną, dwie czy trzy wbudowane w podłogę. Na samym końcu znajduje się słoik, a w nim jakaś osoba. Przestaję iść do przodu i zaciskam palce w pięści. Widzę jedynie plamę, więc zmuszam się do zrobienia jeszcze kilku kroków.
                              Wewnątrz stoi chłopak, może w wieku Seana, lub starszy. Blond włosy są krótko obcięte. Nosi dziwny jaskrawożółty kombinezon, a jego wargi przybrały fioletowy kolor. Najbardziej przeraża mnie brak oczu. Na ich miejscu widzę czarne oczodoły, zapadniętą skórę. Stoję, spowita szokiem, oddychając najciszej jak to możliwe. Wysuwam rękę, by dotknąć oddzielającą nas szybę, a wtedy chłopak się uśmiecha.
                             Wrzeszczę, bo inaczej nie da się opisać dźwięków, które wydaję. Wszyscy starają się mnie uspokoić, ale miotam się, wyrywając z ich uścisków. Kiedy znów patrzę na blondyna, on wzrusza ramionami i podskakuje niczym Czerwony Kapturek. Odpycham naukowca tak mocno, że ląduje tuż przy tubie z nieznajomym. On się śmieje i pokazuje mężczyźnie język.
- Uspokój go jakoś, Harry! - krzyczy ojciec.
                              Wtedy czyjaś ręka pada na czarny przycisk, a blondyn znika w zielonej mgle. Aczkolwiek nie ma go tylko parę sekund, wraca spokojniejszy. Znów staje na baczność w absolutnym bezruchu.
                            Moje przerażenie sięga zenitu. Zakrywam twarz dłońmi i próbuję uspokoić oddech. Serce bije jak szalone. To człowiek, normalny człowiek zamknięty pod kloszem, pozbawiony oczu. Żaden VIS-56, zwyczajny człowiek.
- Wytłumaczysz się jakoś? - warczy ojciec.
                          Harry otrzepuje biały kitel i z nerwowym uśmiechem wyprowadza nas z pokoju.
- Widocznie ktoś zapomniał zjawić się tu rano i podać należytą dawkę provis.
                         Wkurza mnie używanie przez ludzi słów, których nie rozumiem. Oczywiście zgaduję, że provis to jakiś lek, ale taka odpowiedź nie jest satysfakcjonująca.
- To był zwykły chłopak - szepczę do Seana.
                             On nadal patrzy na tamtą postać, niczym woskowy posąg.
- Mylisz się! - woła Harry. - Dzięki postępom chłopaków z innego działu udało się nam stworzyć najbardziej podobny organizm do ludzkiego, z takimi samymi cechami, nawet zaopatrzony w mózg. Ten osobnik jest z nami od zarodka. Nasza największa duma.
- Przez jaki czas pracujecie nad VIS-em? - pytam - Wielkie Poszukiwania nie były ogłoszone na tyle dawno, by jakikolwiek zarodek mógł tak wyrosnąć...
                                 Łapię się na swojej niewiedzy. Nie mam pojęcia, ile potrzeba by stworzyć coś takiego. Przejeżdżam paznokciami po szyi. Świat nagle stał się wielką tajemnicą.
                                Scio me nihil scire. Wiem, że nic nie wiem.
- Żaden to problem dla aktualnych postępów nauki, młoda damo. Jutro przejdziemy się razem w otchłań tuneli zbudowanych pod instytutem, by dowieść perfekcji VIS-56.
Ojciec jest zdziwiony. Przeciera czoło, a ja widzę zatroskaną twarz młodego chłopaka, jakim niegdyś był. Potem jego oczy powracają do pustej formy, a ciało znów się napręża.
- Sądzę, że zobaczyliśmy wystarczająco - oznajmia i wychodzi na korytarz. - Możemy już wracać.
                                 Jadąc windą - tak, znowu - Harry cały czas patrzy się w moją stronę. W końcu podenerwowana rzucam mu krótkie spojrzenie, a on przykłada wskazujący palec do ust. Gest trwa sekundę. Speszona robię krok w tył i uderzam Seana w ramię. To wyciąga go z zamyślenia.
- Coś się stało?
Chcę zapaść się pod ziemię.
- Nie.
                                 
                                Jak kula wystrzelona z armaty wpadam do pokoju Seana. Jestem pewna, że przyłapię go albo na ćpaniu, paleniu, bądź piciu. Przygotowałam nawet rodzicielski monolog, ale brat siedzi na łóżku. Tylko tyle robi. Dosłownie.
                               Oblizuję wargi. Coś tu nie gra. Widzieć go trzeźwego dłużej niż kilka godzin to jak dostać stos prezentów pod choinkę.
- Sean?
Nagły ruch głową powoduje napływ dreszczy.
- Tak?
Powoli podchodzę do niego i siadam obok.
- Coś się stało?
Zabawne, godzinę temu pytał mnie o to samo.
- Nie - odpowiada.
- Boże, Sean, przestań kłamać. Myślisz, że nie widzę? Coś musiało tobą nieźle wstrząsnąć, skoro siedzisz tutaj o suchej gębie.
- Aż tak ci to przeszkadza? - burczy pod nosem.
- Wiesz, że nie o to chodziło... Po prostu powiedz, proszę.
- Chodzi o tą dziewczynkę.
Biorę głęboki wdech.
- Co z nią nie tak?
Obejmuje mnie ramieniem i obydwoje lądujemy na miękkim łóżku. Wiem, że zrobił to specjalnie, gdyż nie chce patrzeć w moje oczy. Może skupić się na suficie, żyrandolu, czymkolwiek.
- Nie widziałaś jej, prawda? Była zbyt daleko.
- No tak. Wada wzroku.
- Ten chłopak - zaczyna - w tym wielkim słoiku. Wyglądali identycznie. On i ona. To musi być jej brat.
                       
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
tyle nie pisałam, że z rozmachu stworzyłam kolejny rozdział. D:
zachęcam do sprawdzenia mojego nowego bloga, Blizny nadziei za niedługo pojawi się tam kolejny rozdział, tymczasem zapraszam na prolog. (":

11 komentarzy:

  1. Uhuhuhu. No to wiemy mniej więcej o co chodziło dziewczynce. Dzięki, Falenty, za nadanie mojemu dniu miłego wydźwięku tym rozdziałem. Normalnie cały dzień to jedna wielka kicha, ale to mnie uszczęśliwiło :')
    Weny, cieszę się, że wróciłaś do tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo, cudo, cudo!!
    Najlepszy na świecie
    blog!
    Umarłam *o*
    Do następnego ♡♡♡

    http://zimno-zimno.blogspot.com/

    Ścielę się,
    Annika Stark

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę wiedzieć co będzie dalej, dlatego życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa rozdziały w dwa dni? Woah, mamo, co się dzieje? No cóż, bardzo mi się spodobał, choć obrzydził mnie fakt, że prawdopodobnie jakiś chłopak został zmieniony… w to coś :|

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ouuuu. Szalona! Natalka tak szybko pisze, że oooo. Cudownie! <3 Od początku wiedziałam, że brat tej dziewczynki będzie VISem. Ja taka mądra. 8) Hahaha. Czekam na następny cudowny, wspaniały i wgl rozdział! /Marta

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział! Czekam na kolejne :D Weny /I

    OdpowiedzUsuń
  8. Super czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaaaa!! Pisz dalej! W takim momencie skończyć.. wiesz co.. ja się tu doczekać kontynuacji nie mogę..

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudnie piszesz !!!!!!!! Cóz moge powiedziec coraz lepiej ci to idzie masz wielki talent. Też czułam ze brat dziewczynki bedzie VIS
    Weny weny i jeszcze raz weny
    Niezgodna Gosia

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne! Akcja rozwija się i mam nadzieje ze w następnym rozdziale dowiemy się więcej o Wielkich Poszukiwaniach. Weny!

    OdpowiedzUsuń